Mieczysław
hrabia Dąmbski, zapomniany twórca
Lubońskiej Fabryki
Drożdży T.A.
Szkic do portretu…
Na
początku XX wieku, kiedy pruscy zaborcy ogłosili miasto Poznań prastarą,
wschodnioniemiecką stolicą cesarską (Kaiserresidenzstadt Posen),
niemieccy obywatele spod znaku HAKATY postanowili zbudować w pobliżu
cesarskiej rezydencji wzorcową, pruską kolonię przemysłową. Na miejsce
realizacji swego celu wybrali wtedy nadwarciańskie ugory podpoznańskiej
wsi Luboń… Taka była idea, przyświecająca budowie kosztem milionów
marek, ogromnych, nowoczesnych fabryk przetwórstwa spożywczego pruskich
fabrykantów: Sinnerów, Koehlmannów i Milchów, które w pierwszych latach
XX wieku otwierali na gruntach, wykupionych z rąk polskich, przez pruską
Komisję Kolonizacyjną… W związku z uroczystym otwarciem fabryki Sinnerów
w Luboniu, które miało miejsce 105 lat temu (w listopadzie 1904 r.)
w niemieckiej prasie, wydawanej w Poznaniu, ukazały się obszerne
relacje. Radowano się z kolonizacyjnego sukcesu, odniesionego przez
pruskich „nosicieli kultury” (Kulturtager). Fabryki zbudowano przecież
w imponująco szybkim tempie- bo zaledwie w ciągu półtora roku od
rozpoczęcia budowy do uruchomienia! Drożdżownia Sinnera (na zdjęciu
archiwalnym) nazywana była więc wzorcem i pomnikiem pruskiej kultury
przemysłowej, postawionym na „bezkulturowym”, słowiańskim terenie…
Stosownie do swojego przesłania ideologicznego, fabryka zewnętrznie
„ubrana” została w architektoniczne formy, zaczerpnięte bezpośrednio
z germańskiego średniowiecza, tak, aby już na pierwszy rzut oka
kojarzyła się z prastarym zamczyskiem, będącym „od wieków” siedzibą
władzy. Niemieckie gazety z dumą informowały swoich czytelników, iż
w nieznanej nikomu wioszczynie pod Poznaniem właśnie zaczyna
funkcjonować wspaniała, zbudowana od podstaw fabryka drożdży, na którą
składają się : ogromna drożdżownia (mająca 7 kondygnacji) i niewiele od
niej mniejsza słodownia (6 kondygnacji), spichrz zbożowy, wieża ciśnień,
chłodnia kominowa, kotłownia (ze wspaniałym kominem), zakład produkcji
opakowań,
maszynownia
wraz z warsztatem (na zdjęciu arch.) obejmującym stolarnię, ślusarnię,
kuźnię, warsztat elektrotechniczny i mechaniki precyzyjnej oraz
gorzelnia, kantyna pracownicza i budynek biurowy. Fabryka wyposażona
została też we własne ujęcie krystalicznie czystej wody, czerpanej
z 18 studni głębinowych, wywierconych w pobliżu starego koryta Warty.
Tuż obok wielkiego fabrycznego kompleksu powstało, także od podstaw,
osiedle domków dla kadry kierowniczej i technicznej zakładów (przy
dzisiejszej ul. Cyryla Ratajskiego). Pruski koncern cieszył się
z zysków, wypracowywanych przez swoją lubońską fabrykę tylko przez
15 lat. Zwycięskie Powstanie Wielkopolskie sprawiło, że po I wojnie
światowej skończyło się na naszych ziemiach niemieckie panowanie.
W ramach wersalskich ustaleń pokojowych Sinnerowie zrezygnowali
z fabryki w Luboniu, oddając ją (za odszkodowaniem) skarbowi Państwa
Polskiego. W tym miejscu zaczyna się polska historia zakładu, której
zapomnianym bohaterem był
Mieczysław
hrabia Dąmbski (na zdjęciu). Jego osobiste zaangażowanie i niezwykła
energia sprawiły, że w opuszczonych przez właścicieli obiektach prawie
natychmiast rozpoczęto produkcję i podjęto starania o zorganizowanie
zaplecza kapitałowego, zdolnego udźwignąć prowadzenie wielkiego
przedsiębiorstwa w ramach państwa polskiego. Mieczysław hrabia Dąmbski
–powstaniec wielkopolski-stanął wówczas na czele powołanego przez siebie
Towarzystwa Akcyjnego, mającego utrzymać fabrykę drożdży w Luboniu.
Stosowne działania prawne podjęto w tej sprawie już w maju 1919 r.,
uzyskując zgodę Ministerstwa b. Dzielnicy Pruskiej (Departament
Przemysłu i Handlu w Poznaniu). Kim był, ów zapomniany dziś całkowicie
w naszym, mieście hrabia? Sięgnijmy zatem do pożółkłych archiwów…
Mieczysław Dąmbski, herbu Godziemba, był potomkiem rodu szlacheckiego,
od czasów średniowiecza zamieszkującego Kujawy i Wielkopolskę.
Pierwszym, z jego znanych historycznie antenatów był, występujący
w annałach Bernard z Konarzewa, miecznik brzeski (1464 r.) A po nim
następuje długi rząd utytułowanych przodków, aż do czasów
pradziadka-Michała Dąmbskiego, powstańca listopadowego, który po
powstaniu przyjął z rąk austriackich tytuł hrabiowski. Ojcem Mieczysława
był Stefan hr. Dąmbski, właściciel dóbr Żakowo pod Lesznem, w powiecie
wschowskim, matką Zofia z hr. Czarneckich. Mieczysław hr. Dąmbski
urodził się 22 maja 1873 r. w pałacu rodowym w Kołaczkowie. Jako jedyny
syn zamożnych rodziców otrzymał gruntowne humanistyczne wykształcenie.
Maturę zdał w Lesznie, w 1892 r. Następnie studiował prawo we Wrocławiu,
Heidelbergu, Berlinie i w Monachium. W 1897 r. w prezencie, na srebrne
wesele swoich rodziców, zdał egzamin referendarski. Natychmiast po
złożeniu ostatniego egzaminu asesorskiego podjął pracę, jako syndyk,
w polskim Banku Ziemian w Poznaniu. (Było to ze strony młodego hrabiego
działanie od dawna zamierzone, ponieważ rodzina Dąmbskich, podobnie jak
większość wielkopolskich rodów szlacheckich i arystokratycznych, czynnie
angażowała się w patriotyczną działalność polską, prowadzoną pod zaborem
pruskim.) Rolą Mieczysława Dąmbskiego- polskiego patrioty- było pod
zaborem służyć swojej ojczyźnie wiedzą i wykształceniem a w razie
potrzeby stanąć na czele i poprowadzić do narodowowyzwoleńczej walki…
Dlatego też nie oponował przed wcieleniem do pruskiej armii w czasie
I wojny światowej, gdzie zdobywał doświadczenie wojskowe i z której, pod
koniec działań wojennych, postarał się o legalne zwolnienie „z powodu
choroby ucha”. Po demobilizacji, z oficjalnym, pruskim świadectwem
kombatanta natychmiast stawił się w Mogilnie, (w pobliżu którego
znajdował się jego majątek Żabno), do dyspozycji Powiatowej Rady
Ludowej, w chwilę przed wybuchem Powstania Wielkopolskiego! Powiatowa
Rada Ludowa w Mogilnie z radością powołała go natychmiast na starostę
powiatu. Funkcję tę sprawował nieprzerwanie przez 6 lat. Za działalność
patriotyczną hrabia Mieczysław odznaczony został Krzyżem Naczelnej Rady
Ludowej, Krzyżem Powstańców Wielkopolskich, generał Józef Haller
osobiście udekorował go Mieczami Hallerowskimi. Zanim Europa poradziła
sobie z ustanowieniem nowych porządków po I wojnie światowej, Mieczysław
hr. Dąbski, wykorzystując doświadczenia z pracy w polskim Banku
Ziemskim, oraz kontakty zawodowe, zdołał powołać do życia Lubońską
Fabrykę Drożdży w Luboniu i zarządzające nią polskie Towarzystwo Akcyjne
w Poznaniu. To jego energicznym działaniom zawdzięczało lubońskie
przedsiębiorstwo swoje prężne działanie w latach powojennych. W roku
1925 Fabryka Drożdży w Luboniu należała do grona 16 największych tego
typu zakładów w Polsce i zdolna była do rozszerzania swojej
działalności
oraz podejmowania inwestycji. (W roku 1924 rozbudowano kompleks
fabryczny o budynek krochmalni - budowa na zdjęciu.) Niestety, w tym
czasie stan zdrowia hrabiego uległ już gwałtownemu pogorszeniu.
1 października 1926 r., po blisko siedmiu latach sprawowania urzędu,
ustąpił z zajmowanego stanowiska Starosty Mogileńskiego. Zmarł rok
później, na zawał serca, 8 października 1927 r. w swoim majątku,
w Żabnie. Mieczysław z Lubrańca hr. Dąmbski został pochowany
12 października 1927 r. w Mogilnie. Według relacji Dziennika
Poznańskiego w ostatniej drodze towarzyszyły mu tłumy mieszkańców
powiatu. W pogrzebie udział wziął również wojewoda poznański- Adolf
hr. Bniński. Podczas opuszczania trumny do rodzinnego grobowca oddział
policji państwowej oddał trzykrotną salwę. Po pogrzebie w prasie
poznańskiej (Dziennik Poznański i Kurier Poznański) ukazały się
nekrologi, zamieszczone przez Radę Nadzorczą i Zarząd Lubońskiej Fabryki
Drożdży w Luboniu, w których z żalem przypomniano, iż przedsiębiorstwo
straciło w Zmarłym światłego doradcę… Jeden z przyjaciół Mieczysława
Dąmbskiego napisał o nim we wspomnieniu pośmiertnym(…):
„Pozostawił
po sobie pamięć najlepszą u ludzi i wzór godny naśladowania, jak się
nosi wielkie nazwisko i tradycje, jak służy Ojczyźnie z całkowitem
oddaniem sprawie, z zapomnieniem o własnych korzyściach i o sobie”… Być
może ta hrabiowska bezinteresowność w podejmowaniu przedsiębiorczych
działań na terenie Lubonia sprawiła, że dziś nic nie wiemy o tej
postaci? Nie sprzyjał kultywowaniu pamięci o „pozytywnym arystokracie”
okres PRL-u, potem fabryka stanęła na skraju przepaści ekonomicznej,
w której rzeczywiście przepadła jej pierwotna funkcja. Dziś nikt już nie
produkuje drożdży w Luboniu. Z wielkiego fabrycznego założenia pozostały
w Luboniu tylko, imponujące pruskim stylem architektonicznym, budynki
pieczołowicie odnawiane przez nowych właścicieli. Hrabia Dąmbski, herbu
Godziemba niesłusznie zniknął z kart historii naszego miasta, choć
pamięta się w Luboniu nazwiska ludzi podłego rodu i złego autoramentu…
Czas przywrócić jego pamięć, bo Mieczysław hr. Dąmbski także w naszych
czasach może być znakomitym wzorem do naśladowania!
P.S.
Serdecznie dziękuję p. Czytelnikowi, za zwrócenie uwagi na postać
Mieczysława hr. Dąbskiego i za cenne wskazówki, które pomogły
przygotować powyższy „szkic do portretu”…
Izabella Szczepaniak (foto. arch.redakcji)
<do góry |