REKLAMA
<powrót zakladka

 

Włodzimierz Kaczmarek, pierwszy historyczny

burmistrz Lubonia, szkic do portretu

 

W roku 1990, po 36 latach istnienia, nasze miasto doczekało się swego pierwszego w dziejach burmistrza. Został nim lubonianin z wyboru a żabikowianin z sentymentu, doktor nauk ekonomicznych, Włodzimierz Kaczmarek. Wybrano go w pierwszych demokratycznych wyborach samorządowych, po zamianach ustrojowych, jakie zaszły w naszym kraju na początku lat 90-tych. Włodzimierz Kaczmarek na trwałe wszedł do historii Lubonia także jako pierwszy burmistrz miasta, wybrany w wyborach bezpośrednich, po zmianie ordynacji wyborczej w 2002 r. oraz jako samorządowiec najdłużej wybierany do Rady Lubonia. Mieszkańcy naszego miasta przez 6 kolejnych kadencji czynili Go swoim przedstawicielem w Radzie Lubonia. Zasiadał na burmistrzowskim fotelu nieprzerwanie od 1990 do 2006 roku. Kiedy po 16 latach zdecydował, że czas już oddać urząd w inne ręce, nie rozstał się jednak z lubońskim samorządem. Jako radny, w latach 2006-2010, nadal służył miastu swoją wiedzą. Choć uzyskał społeczny mandat także na kolejną kadencję (2010-14), przedwczesna śmierć nie pozwoliła mu już jej dokończyć… Z okazji jubileuszu 25-lecia polskich samorządów pozwalam sobie nakreślić szkic do portretu Burmistrza Włodzimierza Kaczmarka, by przypomnieć mieszkańcom Lubonia postać naszego wybitnego samorządowca, którego decyzje, jako burmistrza, wywarły niezatarte piętno na obrazie współczesnego miasta Luboń.

 

Włodzimierz Kaczmarek urodził się 13 maja 1944 r. w pobliskim Stęszewie, w rodzinie wielkopolskiego kolejarza- Marcjana Kaczmarka i jego żony Marianny (dd. Kubackiej). Rodzice naszego przyszłego burmistrza tuż po zakończeniu II wojny światowej (w 1945 r.) wyprowadzili się ze Stęszewa i osiedlili się na terenie ówczesnej gminy Żabikowo. Głównym powodem zmiany miejsca zamieszkania był dla rodziny Kaczmarków przydział zawodowy, na stacji kolejowej w Luboniu, który Marcjan Kaczmarek otrzymał, jako kolejarz. Kaczmarkowie, ze swoim malutkim synem, Włodzimierzem ( na zdjęciu), zamieszkali wówczas w Żabikowie, w domu czynszowym, przy dzisiejszej ul. Kościuszki. Włodzimierz Kaczmarek stał się od tamtej chwili pełnoprawnym obywatelem „starego Żabikowa”, które do końca życia darzył nieukrywanym sentymentem. Przyszły Burmistrz Lubonia wyniósł z rodzinnego domu poszanowanie dla tradycyjnych polskich wartości, takich jak praca, honor i patriotyzm. Ojciec- kolejarz nauczył syna szacunku dla cudzej pracy, odpowiedzialności, obowiązkowości i rzetelności. Matka, osoba głęboko religijna, zaszczepiła synowi przywiązanie do wiary katolickiej i wspierała jego młodzieńczą aktywność na gruncie miejscowej parafii pod wezwaniem św. Barbary, gdzie nastoletni Włodzimierz Kaczmarek, jako ministrant ( na zdjęciu z siostrą i rodzicami), służył do mszy św.

Z Żabikowem, które w czasach powojennych poznał od „podszewki”, łączyć się będą zawsze dla Włodzimierza Kaczmarka wspomnienia o latach szczęśliwego dzieciństwa i szkolnych przyjaźniach… To tutaj, w roku 1951, rozpoczął naukę w dzisiejszej Szkole Podstawowej nr 2. Matka zaprowadziła Go do pierwszej klasy w żabikowskiej, wiejskiej szkółce Wkrótce potem (1954 r.) żabikowska szkółka stała się szkołą miejską, w nowo utworzonym mieście Luboń, a uczeń Włodzimierz Kaczmarek i jego rodzina, nie zmieniając miejsca zamieszkania, zostali z dnia na dzień lubońskimi mieszczanami. Mądrzy, żabikowscy nauczyciele wcześnie dostrzegli i docenili analityczny umysł i zdolności do nauk ścisłych, jakie już w szkole podstawowej cechowały Włodzimierza Kaczmarka. To zapewne za ich sugestią rodzice pana Włodzimierza uznali, że syn będzie kontynuował naukę w liceum ogólnokształcącym. On sam nie miał jeszcze wówczas skrystalizowanych planów na przyszłość. Interesowała go nie tylko matematyka, ale także sport (piłka nożna, lekka atletyka). Nauka w IX Liceum Ogólnokształcącym w Poznaniu, gdzie po kilku latach uzyskał maturę, dała mu czas, potrzebny na wybór odpowiedniego kierunku studiów. Wybrał ekonomię. Po maturze rozpoczął studia w Wyższej Szkole Ekonomicznej (dziś Uniwersytet Ekonomiczny ) w Poznaniu, na Wydziale Handlowo-Towaroznawczym. Uczelnia wyższa odkryła przed młodym Włodzimierzem Kaczmarkiem całkowicie nowe możliwości samorealizacji. Mógł teraz nie tylko zgłębiać interesującą go dziedzinę wiedzy, ale także poświęcać czas ulubionym dyscyplinom sportu, w których odnosił spore sukcesy (w 1963 r., jako zawodnik AZS, zdobył 8 miejsce w akademickich Mistrzostwach Polski, w biegu na 1,5 km). Już na początku studiów przyszło mu jednak zmierzyć się z rodzinną tragedią i podjąć trudną, życiową decyzję. W 1964 r., w wieku zaledwie 50 lat, zmarła Marianna Kaczmarek. 19-letni Włodzimierz, który był z matką bardzo związany, załamany emocjonalnie i pełen obaw o przyszłość swojej rodziny, postanowił przerwać studia. Uważał za swój obowiązek pomóc ojcu i osieroconej młodszej siostrze (urodzonej w 1947 r. Barbarze). W tym celu zamierzał zrezygnować ze studiów i rozpocząć pracę zarobkową. Marcjan Kaczmarek, dumny z osiągnięć syna, nie przyjął synowskiej ofiary. Wymógł na Włodzimierzu kontynuację nauki. 3 lata później wybitny student z Lubonia obronił pracę magisterską (1967 r.) i otrzymał asystenturę w Instytucie Gospodarki Przestrzennej w swojej macierzystej uczelni (już wtedy Akademii Ekonomicznej w Poznaniu). W ten sposób Włodzimierz Kaczmarek rozpoczął bardzo obiecującą karierę naukową, z której w historycznej chwili bez żalu zrezygnował, poświęcając swoje siły „nowym czasom i nowym możliwościom”, jakie zaistniały w jego rodzinnym mieście, po roku 1990. Zanim do tego doszło, młody pracownik naukowy, Włodzimierz Kaczmarek, z wielkim zapałem pracował nad dysertacją doktorską i prowadził zajęcia ze studentami. Pisał podręczniki akademickie, publikował artykuły fachowe z zakresu ekonomiki transportu i gospodarki przestrzennej. Przez kilka lat na uczelni etatowo zajmował się problemami dydaktycznymi, pełniąc funkcję zastępcy dyrektora Instytutu do spraw wychowawczo-dydaktycznych. Równolegle był też akademickim działaczem sportowym (jako prezes stał na czele uczelnianego Związku Sportowego). W tamtych czasach społecznie organizował swoim studentom letnie obozy w Międzygórzu. Jako wykładowca cieszył się ogromną sympatią młodzieży studenckiej. Odnosił wyraźne sukcesy dydaktyczne. Praca Włodzimierza Kaczmarka została dostrzeżona przez Ministra Edukacji Narodowej. Dwukrotnie przyznawano mu ministerialną nagrodę indywidualną, za osiągnięcia naukowe i dydaktyczne. Dobrze zapowiadający się asystent i doktorant odbył prestiżowy, 5-miesięczny staż naukowy, na uniwersytecie w Moskwie (od 2. 11. 1972 r. do 2. 04. 1973 r.). Należy pamiętać iż w ówczesnej rzeczywistości, kiedy nasz kraj był częścią wydzielonej po II wojnie światowej enklawy politycznej- czyli tzw. bloku socjalistycznego, gospodarka Polski podlegała swoistym ”socjalistycznym” prawom ekonomicznym. Prawa te należało zgłębiać w miejscu podejmowania kluczowych dla bloku decyzji, czyli w Moskwie. Wydawało się przecież, że w Europie nie uda się już zmienić, ustalonego ponad naszymi głowami, porządku politycznego… W roku 1976 r. 32-letni magister Włodzimierz Kaczmarek obronił swoją pracę doktorską i uzyskał tytuł doktora nauk ekonomicznych. Doktorat był dla niego kolejnym krokiem w raz obranym kierunku. Wydawało się, że na zawsze związał swoją przyszłość z uczelnią. Praca naukowa i zawód nauczyciela akademickiego całkowicie zaspakajały jego ambicje i dawały mu wiele satysfakcji. Co ważne, nie wymagały zmiany miejsca zamieszkania i opuszczenia Żabikowa. Włodzimierz Kaczmarek był już wtedy szczęśliwym mężem i ojcem. Przyszłą małżonkę, jak kiedyś powiedział, „wypatrzył sobie” w kościelnym chórze w swojej własnej parafii. Daniela Wyrzykiewicz, żabikowianka z urodzenia, nie tylko śpiewała w kościele p. w. św. Barbary w Żabikowie, ale także, podobnie jak Włodzimierz Kaczmarek, studiowała w Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Wspólne zainteresowania stały się dla młodych ekonomistów płaszczyzną porozumienia prowadzącą do wspólnego życia. W kwietniu 1969 r. w żabikowskim kościele „świeżo upieczona” absolwentka Akademii Ekonomicznej -Daniela Wyrzykiewicz poślubiła asystenta Instytutu Gospodarki Przestrzennej tejże uczelni, Włodzimierza Kaczmarka (zdjęcie ślubne poniżej).

Młodzi małżonkowie wspólnie postanowili pozostać w Luboniu. Tymczasowo wprowadzili się do małego pokoiku w rodzinnym domu pani Danieli (wówczas przy ul. Armii Czerwonej, dziś ul. 11 Listopada). Pani Daniela p ślubie podjęła pracę zawodową w popularnych „ziemniakach” czyli w Wielkopolskim Przedsiębiorstwie Przemysłu Ziemniaczanego w Luboniu. Wkrótce, w 1971 r., młoda rodzina doczekała się syna- Jacka. Włodzimierz Kaczmarek wkroczył w tym czasie na prostą ścieżkę kariery akademickiej (na zdjęciu z synem w dniu odebrania dyplomu doktorskiego). Sukcesy zawodowe splatać się zaczęły z życiowymi problemami młodej rodziny. Państwu Danieli i Włodzimierzowi Kaczmarkm coraz bardziej doskwierało ciasne lokum, jakim dysponowali, dlatego, po zastanowieniu, postanowili zbudować w Luboniu własny dom. Decyzję, w efekcie której Włodzimierz Kaczmarek został osiadłym lubonianinem przyśpieszył fakt, iż rodzice pani Danieli dysponowali odpowiednią działką budowlaną, na swoim terenie, przy dzisiejszej ul. Morelowej. Inwestycja była kosztowna i trwała długo.

-…„Nasz dom powstawał systemem gospodarczym, w sposób, który dziś trudno sobie wyobrazić. Budowaliśmy go prawie własnoręcznie, bo tylko zatrudniony murarz był prawdziwym fachowcem. Wszyscy pracowaliśmy na placu budowy. Nasi ojcowie solidarnie nam pomagali.”…-Wspomina ten czas Pani Daniela Kaczmarek. Dopiero w 1981r. mogli zamieszkać „na swoim”, przy ul. Morelowej, pod adresem, znanym później wszystkim mieszkańcom Lubonia. Datę przeprowadzki Państwo Kaczmarkowie całkiem przypadkiem wyznaczyli na dzień… 13 grudnia 1981 r.! Rankiem, tego właśnie dnia, w Polsce został ogłoszony stan wojenny… Radosną, rodzinną chwilę przesłoniły obawy o Polskę. Polacy stali przecież przed widmem wojny domowej. Groza sytuacji politycznej sprawiła, że trudno było ludziom zwyczajnie cieszyć się życiem… Sądzono powszechnie, że już wkrótce będzie trzeba opowiedzieć się po którejś ze stron... Pani Daniela, pracując w dużej lubońskiej fabryce, była bardzo blisko rodzących się opozycyjnych nurtów społecznych i politycznych. Włodzimierz Kaczmarek, wówczas członek Stronnictwa Demokratycznego, na uczelni stykał się z półlegalną działalnością środowisk intelektualnych. Obojgu równie bliska była wizja Polski demokratycznej, zbudowanej na tradycyjnie uznawanych wartościach. To dzięki swojej żonie- pani Danieli- Włodzimierz Kaczmarek, niespodziewanie dla samego siebie, znalazł się w kręgu lubońskich działaczy, przygotowujących (1990 r.) pierwsze wolne wybory samorządowe. Pani Daniela Kaczmarek uczestniczyła w spotkaniach lubońskiego Komitetu Obywatelskiego, jako kandydatka na przyszłą lubońską radną, z terenu Żabikowa. Ponieważ z jakichś ważnych powodów nie mogła wziąć udziału w wyznaczonym zebraniu, poprosiła męża o nagłe zastępstwo. Po tym „nagłym zastępstwie” pan Włodzimierz wrócił do domu tak pełen entuzjazmu dla możliwości przyszłych zmian, że widząc jego zapał, małżonka zaproponowała, by formalnie zajął jej miejsce na liście kandydatów...O dziwo-Włodzimierz Kaczmarek zgodził się kandydować do przyszłego lubońskiego samorządu. Kobieca intuicja okazała się nieomylna. Żabikowski doktor nauk ekonomicznych był wkrótce poważnym atutem lokalnego Komitetu Obywatelskiego w czerwcowych wyborach samorządowych 1990 r., tym cenniejszym, iż bardzo dobrze postrzeganym na swoim terenie. W tamtym momencie ślepy los całkowicie przekreślił racjonalne plany zawodowe Włodzimierza Kaczmarka. Od dnia przeprowadzenia wyborów do samorządu miejskiego jego życie potoczyło się w zupełnie nieoczekiwanym kierunku. 20. 06. 1990 r. w wyniku wewnętrznego plebiscytu w grupie osób, które uzyskały w Luboniu mandat w Radzie Miasta, dr Włodzimierz Kaczmarek został wybrany pierwszym historycznym burmistrzem Lubonia. Na czas 4-letniej kadencji zawiesił wtedy swoją karierę naukową w Akademii Ekonomicznej. Nikt, nawet on sam, nie przewidywał, że Włodzimierz Kaczmarek będzie zasiadał na burmistrzowskim fotelu przez 4 kolejne kadencje (16 lat). Trzeba tu dodać, iż trzykrotnie uzyskiwał to stanowisko na podstawie decyzji nowo wybranej Rady Miasta a w 2002 r., po zmianach w ordynacji wyborczej, stanął do pierwszych bezpośrednich wyborów wójtów i burmistrzów, poddając publicznej ocenie całość swoich dotychczasowych dokonań. Społeczność Lubonia po raz czwarty obdarzyła Go stanowiskiem burmistrza na kadencję 2002-2006. Tym samym postać Włodzimierza Kaczmarka dwukrotnie zapisana została w historii miasta Luboń: raz, gdy został wybrany pierwszym w dziejach lubońskim burmistrzem i po raz drugi- gdy został wybrany burmistrzem w pierwszych wyborach bezpośrednich. Lata rządów Włodzimierza Kaczmarka w Luboniu przypadły na trudny czas przemian ideologicznych, ekonomicznych i mentalnych, z jakimi mieliśmy do czynienia w Polsce, po zmianie systemu politycznego. Patrząc z perspektywy ćwierćwiecza można dziś powiedzieć, że tylko dzięki cechom jego charakteru i fachowej wiedzy ekonomicznej Luboń łagodnie przeszedł rewolucyjną falę zmian pierwszego czterolecia i wszedł na spokojną drogę, wiodącą ku budowaniu nowoczesności.

Wydaje się, iż w pierwszym, demokratycznie wybranym samorządzie naszego miasta nikt lepiej niż Włodzimierz Kaczmarek (na zdjęciu z C. Bidermanem na ul. Rydla, 1999 r.) nie wiedział, ile środków finansowych trzeba dosłownie „utopić w ziemi”, by w dalekiej przyszłości nadać Luboniowi prawdziwie miejski charakter… Nowym radnym naszego miasta wydawało się wówczas, że wystarczy tylko chcieć zmian, by one zaistniały… Burmistrz Włodzimierz Kaczmarek też początkowo dał się ponieść gwałtownemu nurtowi  społecznego entuzjazmu i uwierzył, że swoim uporem i systematyczną pracą może radykalnie zmienić istniejącą rzeczywistość… Wbrew racjonalnemu osądowi, do którego w innej sytuacji pewnie by się skłaniał, zaczął organizować nasze miasto od nowa, tak, aby było ono strukturą maksymalnie samowystarczalną. To była bardzo kusząca idea: stworzyć Nowy Luboń, nowoczesne, przyjazne ludziom miasto, w którym mieszkańcy mieliby łatwy dostęp do wszelkich zdobyczy cywilizacyjnych… Zbudować nowy ratusz, piękne sklepy, szkoły, oświetlone, asfaltowane ulice… Samorząd Lubonia podążył za marzeniami. Burmistrz Włodzimierz Kaczmarek podjął się trudnego zadania wcielenia idei w życie. Już w 1991 r. miasto Luboń otrzymało pierwszą w swojej historii Straż Miejską i własną komunikację autobusową (dzięki powołanej do życia spółce „Translub”). W 1992 r. odpady komunalne lubonian zaczęło wywozić miejskie Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych „KOM-LUB”. Dla wygody mieszkańców przy zbiegu ulic Żabikowskiej i Powstańców Wielkopolskich zorganizowano miejskie targowisko, nazwane przez mieszkańców „ryneczkiem”, a przy nim postój taksówek. Projekty wielu kolejnych zmian powstawały w zaciszu burmistrzowskiego gabinetu, wypełnionego dymem papierosowym, po oficjalnych godzinach urzędowania (Włodzimierz Kaczmarek podczas pracy koncepcyjnej palił sporo). Praca pochłaniała jego energię przez 11 miesięcy w roku. Rodzina miała go do swojej wyłącznej dyspozycji tylko podczas urlopu. (Lubił sam planować wyprawy turystyczne, szczególnie w góry, gdzie zabierał najpierw żonę i syna a później także wnuki.) Zwykłe, domowe problemy musiała wziąć na swoje barki Pani Daniela. Wielu dawnych współpracowników Burmistrza Włodzimierza Kaczmarka stwierdza dziś, że traktował swoją pracę w samorządzie lokalnym jak prawdziwą misję. Z natury konsyliacyjny, w każdym działaniu starał się zawsze stworzyć platformę porozumienia i współpracy, opartą na dokładnym rozpoznaniu istniejących problemów. Jego dewizą było, często powtarzane, żartobliwe stwierdzenie: ”żadna rura kanalizacyjna w mieście nie ma wymiaru politycznego!”…

Pani Daniela Kaczmarek tak wspomina kolejne kadencje swego męża:

-”Zawsze był ambitny. W swoich decyzjach nie kierował się ewentualnym poklaskiem, zdobywaniem własnej popularności, potrzebnej w kolejnych wyborach. Robił to, co uważał, że jest najważniejsze dla miasta i jego mieszkańców. Został burmistrzem, żeby coś zrobić, inni często robią wszystko, żeby tylko być… Uważam, że miasto Luboń miało niebywałe szczęście, że jego pierwszym burmistrzem został mój mąż-człowiek, który miał nie tylko wiedzę ekonomiczną, ale także wizję przyszłego rozwoju miasta, pozwalającą mu podejmować mało popularne decyzje, dotyczące np. budowy infrastruktury komunalnej, hali widowiskowo-sportowej, cmentarza komunalnego… To bardzo smutny paradoks, że wielkość człowieka zwykle zostaje dostrzeżona dopiero, gdy go już nie ma… Kontrowersyjne decyzje mojego męża, ostro krytykowane przez opozycję za jego rządów, teraz bronią się same…”

Kontrowersyjnych decyzji, podczas 4 kadencji, Burmistrz Kaczmarek musiał podjąć bardzo wiele. Wziął przecież na swoje barki ciężar szeroko pojętych przemian, a te nigdy nie są powszechnie akceptowalne i emocjonalnie obojętne. Jedną z pierwszych trudnych decyzji był plan integracji naszego miasta poprzez budowę nowego centrum (1994 r.), w rejonie ulic: Żabikowskiej, Sobieskiego, Okrzei, na obszarze ponad 150 hektarów ornej ziemi. „Odrolnienie” tej części Lubonia, zezwolenie firmom developerskim na budowę nowego osiedla mieszkaniowego przy ul. Wschodniej, to była prawdziwie rewolucyjna zmiana, wiodąca w kierunku rzeczywistej urbanizacji Lubonia! Ale przecież to był pierwszy krok w kierunku Nowego Lubonia! Podczas kadencji 1994-1998, kiedy rzeczywistość budżetowa ochłodziła już początkową euforię samorządowców, pod kierunkiem Burmistrza W. Kaczmarka przyjęto szereg ważnych dla rozwoju miasta opracowań, które do dziś są podstawą działania naszego samorządu lokalnego. Były to:

1. Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta.

2. Strategię rozwoju społeczno-gospodarczego Lubonia.

3. Koncepcję programową kanalizacji sanitarnej miasta.

4. Kompleksowy projekt zagospodarowania zieleni miejskiej w Luboniu.

5. Program gospodarki odpadami komunalnymi z systemem transportu odpadów na składowisko.

Miasto nie miało środków na wykup prywatnych gruntów, zajmowanych zgodnie z planem zagospodarowania, pod ulice w przyszłym centrum. Na początku 3 kadencji Burmistrz W. Kaczmarek zaproponował zatem, by sięgnąć po emisję obligacji komunalnych. (Obligacje, na sumę 9 mln zł, emitowano w latach 2001-2002, a samorząd spłacał zaciągnięte w ten sposób wierzytelności do końca 2008 r.) Dzięki obligacjom, za które wykupiono grunty pod ulice, na żabikowskich polach, do niedawna porastających tylko zbożem, nagle zaczęły wyrastać wysokie, wielorodzinne budynki. Rozpoczął się nieznany dotąd w Luboniu boom mieszkaniowy. Miastu gwałtownie przybywać zaczęło nowych obywateli a wraz z nimi problemów, związanych z brakiem wystarczającej infrastruktury komunalnej. (Problem ten trapi Luboń także dzisiaj.) Trzeba było budować kolejną szkołę, choć w sąsiednich gminach właśnie zaczęto szkoły zamykać… Takie były konsekwencje i rzeczywiste koszty wprowadzenia w życie idei „nowego miasta”.

W sferze społecznej rozrastający się Luboń również zaczął tworzyć swoją nową, patriotyczną tradycję. Burmistrz W. Kaczmarek zaakceptował całkowitą zmianę dotychczas obowiązujących symboli miasta- takich jak herb i sztandar. Na 10-lecie istnienia samorządów lokalnych (2000 r.) społeczeństwo Lubonia otrzymało swój nowy herb, sztandar i barwy miasta, Nowy herb, którego kształt wypracowała specjalnie powołana społeczna komisja, miał podkreślać związki Lubonia z Wielkopolską, rolniczy rodowód miasta, oraz szlachetność obywateli dawnego Lasku, Lubonia i Żabikowa, miejscowości tworzących dzisiejszy Luboń. Po raz pierwszy nowe symbole zaprezentowano 17 czerwca 2000 r.

Tego dnia Burmistrz Włodzimierz Kaczmarek oficjalnie odebrał z rąk Przewodniczącego Rady Miasta, Zdzisława Szafrańskiego, nowy sztandar Lubonia. Rok później wiele emocji wzbudziła inna ważna decyzja, zmieniająca wizerunek miasta: zgoda na rekultywację dawnego lubońskiego wysypiska śmieci, leżącego na trasie budowy autostrady oraz przyautostradowej obwodnicy Poznania. Mimo ostro podnoszonych zastrzeżeń, artykułowanych przez niektórych samorządowców, władze miasta wydały zezwolenie jednemu podwykonawców, budujących autostradę (firmie Kirchner Mosty Łódź j. v.) na rekultywację terenu lubońskiego wysypiska i zagospodarowanie całości na cele rekreacyjne. Firma Kirchner opracowała specjalną metodę, dzięki której tysiące metrów sześciennych śmieci przesypano czystą ziemią i utwardzono, formując po stronie miasta wysokie wzgórze. Przy tej okazji, za umożliwienie składowania ziemi z budowy odcinka autostrady na terenie wysypiska, miasto otrzymało dwie nowe ulice, o łącznej długości 2,5 kilometra, oraz rondo przy wjeździe od strony Poznania. Wszystko razem miało, w przybliżeniu, wartość kilkunastu milionów złotych, czyli wówczas prawie dwuletnich nakładów inwestycyjnych Lubonia. Dzięki tej przemyślanej umowie barterowej, podpisanej przez Burmistrza Kaczmarka, Luboń ma dziś ulicę Dębiecką, rondo Żabikowskie, ulicę Unijną i rozległy teren rekreacyjny, pierwotnie nazwany Wzgórzem Wolności a po śmierci św. Jana Pawła II, w 2005 r., przemianowany na „Park Papieski”. W 2003 r. (28 listopada 2003 r.) Burmistrz Włodzimierz Kaczmarek, wraz z przedstawicielami firmy Kirchner Mosty Łódź j. v. oficjalnie otworzył nowo zbudowane drogi. Luboń był już wtedy miastem przy autostradzie. Otwarcie odcinka i zjazdu z autostrady w Luboniu przypadło na początek pierwszej burmistrzowskiej kadencji z wyboru bezpośredniego.

Włodzimierz Kaczmarek już nieco inaczej postrzegał wtedy swoją samorządową misję (cytuję fragment jego oświadczenia przedwyborczego z października 2002 r.):… „Kiedy rozpoczynałem pracę na stanowisku burmistrza, Luboń wyglądał zgoła odmiennie. Dzisiaj możemy cieszyć się coraz bardziej prężnym i bogatym miastem, którego wszyscy jesteśmy częścią. W ciągu ostatnich lat, dzięki naszej współpracy, udało się wiele wypracować dla Naszego Miasta. tym czasie między innym:

-rozpoczęliśmy budowę kanalizacji sanitarnej, której długość do końca tego roku wyniesie ponad 26 kilometrów,

-zbudowaliśmy blisko 70 tys. m2 nowych ulic, przebudowaliśmy dwa duże skrzyżowania (ul. Żabikowska/ ul. 11 listopada, ul. Żabikowska/i Powstańców Wlkp.),

-zbudowaliśmy pond 45 tys. m2 chodników,

-dla bezpieczeństwa ruchu pieszych i pojazdów ustawiliśmy siedem sygnalizacji świetlnych,

-zakończyliśmy budowę Szkoły Podstawowej Nr 3,

-wybudowaliśmy salę gimnastyczną przy Szkole Podstawowej nr 3,

-ukończyliśmy budynek dydaktyczny i salę gimnastyczną Szkoły Podstawowej nr 2,

-wybudowaliśmy dwa budynki dla Gimnazjum Nr 2 ( otwarcie na zdjęciu),

-systematycznie dokonywaliśmy remontów i modernizacji starych budynków szkolnych; zmieniono system ogrzewania we wszystkich szkołach podłączając je do sieci cieplnej lub montując ogrzewanie gazowe,

-wybudowaliśmy nowe mieszkania komunalne, a w starych systematycznie prowadziliśmy prace remontowe i modernizacyjne.

-zorganizowaliśmy i rozwijaliśmy komunikacyjną obsługę miasta, zakupiliśmy nowe autobusy, dbaliśmy o środowisko naturalne, stworzyliśmy system komunalnej obsługi mieszkańców, a w jego ramach segregację odpadów oraz odzyskiwanie surowców wtórnych.

-dokonaliśmy wymiany oświetlenia ulicznego w całym mieście na energooszczędne,

sprawnie wykorzystaliśmy szanse związane z budową autostrady, między innymi pozyskując dla miasta środki na rekultywację składowiskatereny rekreacyjne oraz budowę miejskich ulic przyautostradowych. Dlatego w swoim programie proponuję kontynuację dotychczasowej, zrównoważonej polityki prowadzenia miasta. W tym celu doprowadzę do dokonania aktualizacji "Strategii rozwoju społeczno- gospodarczego Lubonia". Na tej podstawie zbudujemy program inwestycyjny na okres kolejnej kadencji. Doprowadzę do tego, aby w programie znalazły się:

- możliwie jak najszybszy postęp w budowie kanalizacji sanitarnej,

- budowa hali widowiskowo- sportowej przy Gimnazjum Nr 2,

- rozwój bazy przedszkoli lubońskich,

- utrzymanie wysokich nakładów na remonty szkół.

Dla najważniejszych działań inwestycyjnych przedłożę do uchwalenia Radzie Miasta wieloletnie plany inwestycyjne. Plany dające pewność finansowania w kolejnych latach oraz stwarzające podstawę do ubiegania się o środki pozagminne. Równocześnie doprowadzę do przekształcenia budżetu miasta w tzw. budżet zadaniowy. Wiąże on wydatki miasta z poszczególnymi zadaniami. Ważne dla rozwoju Lubonia są także tzw. środki unijne. Do l kwartału 2003 roku przygotuję wniosek o przyznanie środków pomocowych z funduszy strukturalnych Unii Europejskiej na budowę kanalizacji sanitarnej. Natomiast do połowy 2003 roku wystosujemy wniosek o dofinansowanie budowy hali widowiskowo- sportowej z funduszy dopłat od gier liczbowych. Biorąc pod uwagę fakt nadchodzących rozstrzygnięć dotyczących wstąpienia Polski do Unii Europejskiej za konieczny uznaję udział miasta w tych procesach”…

Była to deklaracja człowieka, który realnie oceniał istniejące możliwości i obiecywał zaangażować w sprawy miasta swoją najlepszą wiedzę fachową. Mieszkańcy doskonale to rozumieli. Paradoksalnie: realizacja ujętego w tak racjonalny sposób programu wyborczego niektórym wydawała się mrzonką! Projekty inwestycji, obliczonych na dość odległą perspektywę czasową, takie jak budowa hali widowiskowo-sportowej czy założenie lubońskiego cmentarza komunalnego, interpretowane były w niektórych kręgach jako zbędne fanaberie bądź wręcz lekceważenie aktualnych potrzeb mieszkańców! (To ostatnie szczególnie często powtarzano w przypadku budowy hali widowiskowo-sportowej, stanowiącej jakoby „inwestycje na wyrost”, podczas gdy uczniom gimnazjum potrzebna była zwyczajna sala gimnastyczna.) Włodzimierz Kaczmarek musiał zająć w tych sprawach bardzo zdecydowane stanowisko, by doprowadzić zamysły do skutku. Przekonywał oponentów sięgając po wszystkie, możliwe do zdobycia, zewnętrzne środki finansowe. W maju 2003r. Rada Miasta, mimo głosów krytycznych, przyjęła wieloletni program inwestycyjny pod nazwą “Budowa hali widowiskowo-sportowej przy Gimnazjum nr 2 w Luboniu”, zakładający dwuetapową realizację tej inwestycji. W grudniu 2004 r. samorząd ostatecznie podjął uchwałę w sprawie założenia na terenie miasta cmentarza komunalnego, na gruntach pofabrycznych, przy ul. Armii Poznań. Mimo presji, Burmistrz Kaczmarek nie ugiął się pod ciężarem krytycznych opinii. Odpierał oskarżenia, łagodził obawy i przedstawiał oponentom rzeczowe argumenty, licząc na obiektywny osąd… Obdarzony dużym poczuciem humoru mawiał, że wiele zastrzeżeń to „naturalny lęk przed nieznanym”… Miał sporo racji! Zasiadał przecież za burmistrzowskim biurkiem przez długie 16 lat. Jaki był, jako burmistrz? W godzinach urzędowania i podczas oficjalnych wystąpień zawsze można go było zobaczyć gładko ogolonego, w odpowiednio skrojonej marynarce, wyprasowanej koszuli, z dobrze dobranym krawatem. W opinii wielu mieszkańców uosabiał autorytet władzy lokalnej.

Miał dar pięknego przemawiania w każdej okoliczności ( na zdjęciu podczas odsłonięciu pomnika milenijnego). Obecność Burmistrza Kaczmarka podnosiła rangę każdej lubońskiej uroczystości, od „Dni Lubonia” do szkolnego pasowania na ucznia ( na zdjęciu początek roku w SP 3)

Po 16 latach urzędowania w mieście odbierano go prawie jak „ikonę” Lubonia. Niespodziewanie dla wielu, w roku 2006, Włodzimierz Kaczmarek uznał, że nie będzie ubiegał się o stanowisko burmistrza miasta na kolejne lata, choć nie zrezygnował całkowicie ze swego uczestnictwa w pracach samorządu. Jako radny zajął pozycję aktywnego obserwatora posunięć swego następcy. Wskazywał widoczne uchybienia i błędy formalne w projektach budżetów, oraz ważniejszych uchwał. Mieszkańcy dawnego Żabikowa jeszcze dwukrotnie obdarzali go mandatem w Radzie Miasta. Zmarł, pełniąc funkcję radnego Miasta Luboń, 25 października 2011 r. Spoczął na cmentarzu parafialnym w Żabikowie. Podczas ceremonii pogrzebowej, w czasie mszy św. i nad Jego grobem, wygłoszono wiele mów pożegnalnych. Zacytuję tu słowa Sekretarza Miasta- p. Janusza Piaseckiego, chyba najlepiej charakteryzujące Włodzimierza Kaczmarka, jako Burmistrza Lubonia:… ”Pracownicy Urzędu Miasta mieli zaszczyt poznać Pana Włodzimierza Kaczmarka w 1990 r. po pierwszych wyborach i powstaniu nowych samorządów. Ja miałem również zaszczyt pracować z Nim przez cztery kadencje (16 lat), a potem współpracować w Radzie Miasta Luboń aż do teraz. Mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że Burmistrz Kaczmarek był doskonałym szefem. Mądrość, pracowitość, dobroć, szacunek dla innych, umiejętność zjednywania ludzi, to tylko niektóre z jego cech. Przez te wszystkie lata dla mnie i wszystkich pracowników Urzędu Miasta -praca na rzecz mieszkańców Lubonia pod Jego kierownictwem to była wielka satysfakcja i przyjemność. Przywoływane czasami określenie „Ojciec miasta" w stosunku do władz gminnych jak ulał pasowało do Burmistrza Kaczmarka. Pan Włodzimierz wychował rzesze młodych ludzi na prawych i mądrych pracowników, służących na rzecz innych. Właściwie to wychował również rzesze „starych" ludzi - przysłowie o uczeniu się przez całe życie jest prawdziwe. Żyliśmy przecież w dobie fundamentalnych zmian w Polsce, wszyscy musieliśmy podołać nowym obowiązkom i wyzwaniom. Dobry przykład, jaki dał nam Pan Burmistrz oraz sprawne zarządzanie to były decydujące czynniki powodzenia w naszej pracy. Praca władz miasta to także stały kontakt z mieszkańcami w różnych sytuacjach: codzienne spotkania, konferencje, zjazdy, gale. Burmistrz Kaczmarek radził sobie w nich świetnie, ponieważ posiadał doskonałe poczucie humoru. Mówiąc o sprawach ważnych potrafił zawsze znaleźć odpowiedni moment na krótką anegdotę czy żart w świetnym stylu. My pracownicy Urzędu mieliśmy to szczęście, że mogliśmy pracować z Panem Włodkiem i na zawsze zapamiętamy Jego życzliwość i szeroki, szczery uśmiech wielkiego człowieka.”… Warto przytoczyć też znamienne słowa proboszcza parafii p.w. św. Barbary w Żabikowie, ks. kan. Bernarda Cegły, charakteryzujące Jego mało eksponowane duchowe oblicze (cyt.):…”Pośród różnych zasług śp. Pana Burmistrza dra Włodzimierza Kaczmarka, które dziś zapewne będą wyliczane, pragnę wspomnieć z wdzięcznością, jako proboszcz parafii św. Barbary o następujących: o nowym planie zagospodarowania przestrzennego, jaki został specjalnie, dodatkowo zrobiony za Jego kadencji, pod budowę nowego kościoła przy ul. Źródlanej, o zamianie ziemi miasta Lubonia z parafią św. Barbary dla zyskania większej powierzchni pod wspomniany kościół, który już istnieje, nosząc imię błogosławionego Jana Pawła II. Kiedy umierał papież Jan Paweł II p. Burmistrz Kaczmarek zebrał wówczas proboszczów Lubonia i radził z nami, gdzie powinniśmy się modlić w intencji Ojca św. Wtedy powstało wzgórze Jana Pawła II w Luboniu. Pragnę też z uznaniem zaświadczyć, że p. Burmistrz był człowiekiem wiary, której się nie wstydził publicznie wyznawać, przez co stał się dla wielu przykładnym parafianinem. Niech Mu Pan Bóg wynagrodzi!”….

Zdzisław Szafrański, długoletni Przewodniczący Rady Miasta Luboń nad grobem Włodzimierza Kaczmarka powiedział (cyt.)…” Podziwialiśmy Ciebie za Twoją pracowitość, wiedzę i uczciwość aż do bólu (…) Piastując przez wiele lat urząd Burmistrza Lubonia każdą chwilę poświęcałeś miastu, które tak kochałeś. Może nawet trochę naiwnie wierzyłeś we wspólnotę lubońską, wspólnotę ludzi szczęśliwych. Razem radowaliśmy się sukcesami nawet tymi małymi i smuciliśmy się każdym niepowodzeniem. Często musiałeś walczyć ze swoimi oponentami. Robiłeś to jednak z klasą”…. Nic dodać, nic ująć, bo obiektywnej oceny wielu samorządowych decyzji Burmistrz Kaczmarek doczekał się dopiero po przedwczesnej śmierci. Już 15 grudnia 2011 r. Rada Miasta podjęła uchwałę o pośmiertnym uhonorowaniu Jego zasług medalem „Zasłużony dla Miasta Luboń. 1 marca 2012 r. w sali sesyjnej Urzędu Miasta w Luboniu odbyła się skromna uroczystość wręczenia pośmiertnego odznaczenia bliskim śp. Włodzimierza Kaczmarka. Przewodniczący Miasta Luboń- Marek Samulczyk i Burmistrz Miasta Luboń-Dariusz Szmyt oficjalnie przekazali Medal pani Danieli Kaczmarek. 29. 03. 12 r. podjęta została uchwała o nadaniu hali widowiskowo-sportowej w Luboniu imienia Włodzimierza Kaczmarka. Z wnioskiem w tej sprawie wystąpili radni- członkowie Stowarzyszenia „Wspólnota Lubońska”, którego współzałożycielem był Włodzimierz Kaczmarek. W uzasadnieniu do uchwały napisano (cyt.):

„Śp. Włodzimierz Kaczmarek był inicjatorem budowy Gimnazjum nr 2 wraz z halą widowiskowo – sportową. Włodzimierz Kaczmarek jako burmistrz z wielkim trudem przekonywał niezdecydowanych do budowy obiektu w obecnym kształcie. Dzisiaj ten budynek jest wizytówka naszego miasta i wszyscy jesteśmy z niego dumni. Doprowadzenie do rozpoczęcia budowy i zabieganie o środki zewnętrzne na ten cel jest zasługą śp. Włodzimierza Kaczmarka. Nadanie powyższej nazwy byłoby symbolicznym uhonorowaniem Jego zasług dla naszego miasta”…. Podczas głosowania uchwały większość radnych poparła wniesioną pod obrady inicjatywę, głosów przeciwnych nie było…

25 października 2012 r., w pierwszą rocznicę śmierci Włodzimierza Kaczmarka, w holu i przed wejściem do hali widowiskowo-sportowej LOSiR , w obecności władz miasta, odsłonięto tablice, upamiętniające Jego imię. Tablice poświęcił, w obecności wszystkich zgromadzonych, proboszcz parafii św. Barbary w Żabikowie- ks. kan. Bernard Cegła. W kameralnej uroczystości odsłonięcia i poświęcenia obu tablic uczestniczyli: małżonka- p. Daniela Kaczmarek i najbliżsi śp. Wł. Kaczmarka, przyjaciele, współpracownicy i znajomi. Zasługi swojego poprzednika przypomniał urzędujący Burmistrz Lubonia- p. Dariusz Szmyt. Tablicę pamiątkową z wizerunkiem Włodzimierza Kaczmarka, wykonaną w pracowni poznańskiego artysty-rzeźbiarza M. Urbana, ufundowała rodzina, bo oprócz sprawowania najwyższej w naszym mieście funkcji, Włodzimierz Kaczmarek był także dla swoich bliskich bardzo kochającym mężem, troskliwym ojcem i czułym, opiekuńczym dziadkiem…  

Warto przytoczyć jeszcze wspomnienie o śp. Włodzimierzu Kaczmarku, jakie na moją prośbę, napisały Jego wnuki- Kinga i Tomasz:

…”Być kimś znanym, rozpoznawalnym- to musi być życie… Wiele osób zapewne zastanawia się, jak żyją prezydenci, czy spędzają normalnie swój czas? Otóż tak- a skąd ja mogę to wiedzieć? Bo przez długi okres czasu żyłam właśnie z takim Panem. Porównywać burmistrza małego Lubonia do prezydenta? Dla niektórych może to wydawać się absurdalne, ale dla mnie, dziecka Dziadek był właśnie taką ważną osobą, która zapewnia bezpieczeństwo, dba o swoich mieszkańców, po prostu troszczy się w mieście o wszystko. Z całą pewnością mogę Go nazwać lokalnym bohaterem. Jako wnuczka Włodzimierza Kaczmarka potrafiłabym wiele opowiedzieć o Jego pracy, działaniach, ale po co, skoro wszyscy lubonianie widzieli i ciągle widzą na własne oczy rezultaty Jego licznych projektów. Mimo to jest dużo innych rzeczy, które mało kto mógł oglądać. Dlatego chciałabym podzielić się czymś prywatnym, a mianowicie wspomnieniami z naszego życia rodzinnego. W końcu wszyscy mamy swoje rytuały.

W naszej rodzinie też się ich nazbierało, a oto kilka ze zwyczajów dziadka:

-Dziadku, dziadku nie śpij! Oglądaj z nami –krzyczeliśmy często z Tomkiem po obiedzie, ale rzadko udawało nam się osiągnąć zamierzony efekt, ponieważ drzemki poobiednie to było to, z czego nikomu nie udało się Dziadka oduczyć. Nie ma to jak bajka z „dodatkowymi” efektami dźwiękowymi…

-Dzieci oddajcie teraz pilota, bo zaraz zaczną się wiadomości- mawiał wieczorami, kiedy razem z bratem spałam w domu Dziadków, przy ul. Morelowej. Właśnie tak można było wyobrazić sobie Pana Burmistrza, który rządny wiedzy o świecie, siedział razem z wnukami i słuchał, co ważnego wydarzyło się w kraju oraz na całym globie. Jedna z rzeczy łącząca naszą rodzinę to sport, a w szczególności tenis, zarówno ziemny jak i stołowy. Dziadek był bardzo często gościem na turniejach Tomka, a później na moich. Oboje mogliśmy liczyć na Jego wsparcie. To samo tyczy się prawdziwych zawodowców. Nigdy nie zapomnę, jak podczas finału jednego z turniejów wielkoszlemowych zapytałam Dziadka, czy liczy na Rafaela Nadala czy Rogera Federrera, a On mi odpowiedział, że jest za Szwajcarem. Jako młoda fanka Hiszpana, który wtedy występował jako 1 na świecie, nie mogłam pogodzić się z tą wiadomością. Widząc rozczarowanie na mojej twarzy Dziadek uśmiechnął się i powiedział, iż on zawsze kibicuje słabszym, bo to oni potrzebują większej motywacji. Zatrzymując się przy sporcie, myślę, że warto wspomnieć o kolejnym zamiłowaniu Dziadka- górach.

Wakacje, wygodne buty, plecak i kurtka przeciwdeszczowa to było to. Niegdyś razem z bratem oraz Dziadkami wyjeżdżaliśmy na południe Polski i za granicę naszego kraju ( na zdjęciu na alpejskim lodowcu), aby poznać nowe szlaki. Sprawiało nam to wiele radości. Wszystkie podróże zostały upamiętnione na zdjęciach i w kronikach, które opisywaliśmy, niestety, nie zawsze skrupulatnie. Mimo odwiedzenia tylu miejsc, naprawdę wspaniałych, naszym ulubionym od lat pozostało Międzygórze i stary już Ogród Bajek. Jak widać lato Dziadek spędzał aktywnie. A co w takim razie robiliśmy jesienią? Kiedy nadchodził październik podekscytowani jeździliśmy na grzyby i ścigaliśmy się- przecież każdy chciał zebrać jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Mimo że zbieranie grzybów wydaje się czymś bardzo zwyczajnym, być może nawet nudnym, my uwielbialiśmy to robić. Ktoś mógłby być zdziwiony, bo to przecież długie szukanie, schylanie się strata czasu- nikt z naszej rodziny tak tego nie postrzegał. Fakt- czasem wracaliśmy z prawie pustymi koszykami, brudni, zmęczeni. Prawda, ktoś musiał przecież później coś z tymi grzybami zrobić, ale to się nie liczy. To po prostu chodzi o to, że mogliśmy spędzić razem czas, pośmiać się i ponarzekać bo to sprawiało, że byliśmy prawdziwą rodziną. Patrząc na to, co opisałam, nasze życie można odbierać jako sielankę, ale przecież w każdej rodzinie zdarzają się gorsze sytuacje. U nas była to moja choroba, ale mimo to pamiętam, że nawet wtedy, w tym złym czasie zdarzały się miłe chwile. Nigdy nie zapomnę, jak wieczorami, kiedy przyjeżdżali do mnie Dziadkowie w odwiedziny, zawsze czekali aż zasnę. Widom, że liczenie owiec czy baranów nie jest zbyt efektywnym sposobem na problemy z bezsennością. W takich właśnie momentach Dziadek chwytał mnie za rękę i trzymał tak długo, aż znalazłam się w objęciach Morfeusza. Właśnie takie gesty pozwalały mi łączyć się z rodziną, która bardzo mnie wspierała. Na zakończenie razem z bratem chcielibyśmy podziękować losowi, że trafił nam się taki Dziadek. Mimo iż często praca zajmowała Mu cały dzień i część nocy, to zawsze znajdował chociaż trochę czasu dla rodziny. Dzisiaj zostały nam już tylko wspomnienia. Jesteśmy przekonani, że gdyby Dziadek wciąż tu był, usiadłby z nami i powiedziałby, tak, jak zawsze to robił, że jest i zawsze będzie z nas dumny… Mamy nadzieję, że ludzie Go zapamiętają, i tak jak my, będą się cieszyć, że mogli poznać kogoś takiego”… Wnukowie Kinga i Tomek (sierpień 2014 r.)

 

 

Opr. Izabella Szczepaniak

(fot. z archiwum rodzinnego p. Danieli Kaczmarek oraz redakcji Echa Lubonia)

 

 
                                                                                    <powrót zakladka