Ofiara dla demokracji (Czyli jak
się pracowało w Powiatowej Komisji
Wyborczej)

Tegoroczne wybory samorządowe były wyjątkowe z wielu względów:
po pierwsze- zmieniono ordynację wyborczą, dopuszczając okręgi
jednomandatowe w gminach liczących poniżej 50 tys. mieszkańców,
po drugie- Państwowa Komisja Wyborcza zapowiedziała wprowadzenie
nowoczesnego systemu informatycznego, mającego radykalnie
ułatwić i przyśpieszyć pracę komisji wyborczych wszystkich
szczebli a po trzecie- podwyższyła diety dla społecznych
członków komisji (w przypadku komisji powiatowej z 200 zł do
550 zł dla każdego członka).
Wszystko razem tworzyło efektowny obrazek wyborów, jako
idyllicznej czynności demokratycznej, podczas której obywatele
mogą skutecznie wybrać swoich przedstawicieli do władz
samorządowych a komisje wyborcze łatwo dokonać formalnej
rejestracji wyboru. Jak było naprawdę? Klęskę szczytnych
projektów w całej okazałości pokazał dzień wyborów (16
listopada br.) Jako członek powiatowej komisji wyborczej, razem
z dwoma innymi mieszkankami Lubonia, miałam okazję uczestniczyć
w tej klęsce, niejako „od środka”. Jako osoby delegowane do
pracy w komisji przez komitety wyborcze, brałyśmy udział
w przygotowaniach do wyborów na poziomie powiatu poznańskiego
oraz w mozolnych próbach podsumowania całości wyborczego efektu.
(W przypadku naszej komisji na końcowy rezultat wyborczy czekać
trzeba było aż -a może tylko- trzy dni.) … Zacznijmy jednak od
początku: już na miesiąc przed wyborami, nieco oszołomieni
nawałem „czynności niezbędnych dla przeprowadzenia wyborów” (bo
dopiero po formalnym powołaniu do pracy w komisji większość
z nas zorientowała się, na czym ma polegać nasza praca i jaką
ponosimy odpowiedzialność), przez ponad miesiąc z trudem
godziliśmy pracę zawodową i obowiązki rodzinne z tym, czego od
nas wymagano. Nasza 8-osobowa komisja, na czele z sędzią sądu
okręgowego, borykała się w tym czasie z zadaniami, wymagającymi
poświęcenia wielu godzin w różnych porach dnia i nocy oraz
wykazania się wiedzą fachową (np. z dziedziny poligrafii) której
my, społeczni członkowie komisji, zwyczajnie nie posiadaliśmy.
Zupełnie bezproduktywnie pełniliśmy dyżury w okresie, kiedy
komitety wyborcze formalnie mogły rejestrować swoich kandydatów.
Wszyscy oczywiście czekali z tym do ostatniego dnia. Za to
w dniu, w którym o godz. 24.00 upływał termin rejestracji list
kandydatów, tuż przed północą przeżywaliśmy taki nawał pracy, że
nasz dyżur zakończył się w środku nocy. Przecież każdemu
pełnomocnikowi komitetu wyborczego wolno było przyjść 5 minut
przed wyznaczonym zakończeniem rejestracji i domagać się od
komisji podjęcia czynności, wymagających kilku godzin pracy… Nie
wspomnę o rażącym baraku przygotowania ze strony komitetów,
z jakim nasza komisja miała do czynienia w tym czasie i o mało
komfortowej sytuacji zderzania się z agresją ze strony
niektórych pełnomocników, którym odmówiono rejestracji list,
z powodów błędów formalnych… W dniu wyborów nasza Powiatowa
Komisja Wyborcza rozpoczęła dyżur 16. Listopada, już w momencie
otwarcia lokali wyborczych a zakończyła pracę późnym
popołudniem, w poniedziałek, 17 listopada. Całą noc trwało
nasze, pełne nadziei, oczekiwanie na pojawienie się
przedstawicieli komisji wyborczych z gmin powiatu poznańskiego.
Wreszcie, jako pierwsi, o godzinie 6. rano, pojawili się
przedstawiciele Lubonia. Powitaliśmy ich z ogromną radością
i ulgą, bo wydawało się nam, że już będziemy mogli pracować…
Płonne to były nadzieje. Później było już tylko gorzej
i beznadziejniej. Sławny system informatyczny nie tylko nie
działał, ale niepotrzebnie opóźniał prace poszczególnych
komisji, liczących że „może jednak ruszy”. Ten sam problem
dotknął także naszą Powiatową Komisję Wyborczą, która dwa
kolejne dni trwała w złudnej nadziei na naprawę systemu, by
wreszcie, trzeciego dnia (18. 11.) podjąć decyzję o ręcznym
sporządzaniu zbiorczych protokołów wyborczych, na podstawie
dokumentacji dostarczonej z gmin. Członkowie Powiatowej Komisji
Wyborczej w Poznaniu wykazali się przy tej okazji sprawnością
techniczną i znajomością obsługi komputerów, której zapewne
nawet się po nich nie spodziewano. Tylko dzięki temu
zakończyliśmy swoją działalność w środę, 18.11. 2014 r. na
kwadrans przed godziną 22, bez satysfakcji i poczucia
dobrze spełnionego obowiązku. Wszystko ku chwale polskiej
demokracji.
I. Szczepaniak (foto. I.S.) |