Józef Wawrzyniak-nasz bohater
spod Monte Cassino
(Z okazji 70. rocznicy sławnej
bitwy)

Józef
Wawrzyniak, jeden z wielu polskich bohaterów spod Monte Cassino
był naszym rodakiem. Pochodził z Lasku, będącego wówczas
samodzielną gromadą w gminie Żabikowo a obecnie
stanowiącego część miasta Luboń. Urodził się 1 czerwca 1910 r.,
w średnio zamożnej, ale bardzo patriotycznej rodzinie
Wawrzyniaków, których gospodarstwo rolne do dnia dzisiejszego
znajduje się przy ul. Sobieskiego
w Luboniu. Ojciec Józefa Wawrzyniaka- Adam- był jednym
z założycieli miejscowego gniazda "Sokoła" i w uznaniu
położonych zasług, honorowym członkiem tej organizacji. Szwagier
Józefa - Sylwester Nowacki-był tytularnym chorążym T. G. „Sokół”.
Józef od wczesnej młodości też bardzo aktywnie działał w laskowskim
„Sokole”. Był zawodnikiem, instruktorem sportowym a potem
członkiem zarządu „gniazda”. Później, przez kolejne kadencje (od
1931 r. aż do wybuchu II wojny światowej), obierano go prezesem
T. G. „Sokół” w Lasku. W okresie jego prezesury niewielka
wiejska organizacja sportowa, działająca na terenie Lasku,
zdobyła się na kosztowną budowę własnego boiska a następnie
dużej sali gimnastycznej (przy dzisiejszej ul. 1-go Maja
w Luboniu, obecnie jest to budynek sali gimnastycznej SP 4). To
właśnie Józef Wawrzyniak podarował „Sokołowi” swoją prywatną
działkę budowlaną i zachęcił innych „Sokołów” do działania. Sala
„Sokoła”, zbudowana wówczas całkowicie społecznym sumptem, jest
dziś zapomnianą pamiątką po tym dzielnym człowieku… Już we
wczesnej młodości Józef Wawrzyniak wykazywał się zamiłowaniem do
mechaniki, lubił też sport wyczynowy, pewnie dlatego nie wiązał
swojej przyszłości z rolnictwem, lecz postanowił zostać
zawodowym kierowcą. Zamiar ten, bardzo śmiały jak na możliwości
wiejskiego chłopaka, udało mu się z sukcesem zrealizować. Na
kilka lat przed wybuchem wojny zdobył wymarzone kwalifikacje
zawodowe i zaczął pracować jako kierowca w redakcji wieczornego
wydania Kuriera Poznańskiego. Prywatnie często brał udział w amatorskich
wyścigach i rajdach samochodowych . Kiedy wybuchła wojna
miał 29 lat. Nie dostał powołania do
wojska, ale formalnie zmobilizowany przeprowadzał ewakuację
dziennikarzy „Kuriera Poznańskiego” na Węgry. Nie wiedział
wówczas, że była to dla niego bardzo szczęśliwa okoliczność…
Jako prezes T. G. „Sokół”
w Lasku J. Wawrzyniak był na liście osób, które miały zostać
aresztowane natychmiast po wkroczeniu hitlerowskich władz
okupacyjnych. Gestapo aresztowało jego ojca-Adama Wawrzyniaka,
który nie wrócił już do domu. Węgry były pierwszym etapem
wojennej drogi Józefa Wawrzyniaka. Jak wielu innych Polaków
ruszył stamtąd na poszukiwanie polskiego wojska. W czerwcu
1940 r. przez Jugosławię, Grecję i Turcję dotarł do Syrii. Tak
trafił do Samodzielnej Brygady

Strzelców
Karpackich, do pułku artylerii pancernej. Wtedy też zaczął się
jego chlubny, żołnierski życiorys. W mundurze oznaczonym
charakterystycznym emblematem świerka przeszedł Palestynę, gdzie
w 1942 r. skończył szkołę podchorążych. Brał udział w obronie
Tobruku. Jako st. strzelec 3-go Pułku Artylerii P-panc.
3 Dywizji Strzelców Karpackich 14 lipca 1943 r. został
odznaczony Krzyżem Walecznych. W1944 r. wraz ze swoją formacją,
przez Aleksandrię, wyruszył do Włoch. Podczas batalii we
włoskich górach podchorąży J. Wawrzyniak służył jako kierowca.
Melchior
Wańkowicz, naoczny świadek walk o Monte Cassino i autor książki
o tej bitwie napisał, że Józef Wawrzyniak- „rajdzista”- był
jednym z najwytrawniejszych polskich szoferów wojskowych.
(Wymienia go z nazwiska w książce „Monte Cassino”.) Ale nie
tylko brawurowa jazda po wąskich, górskich ścieżkach, pod
nieprzyjacielskim ogniem sprawiła, że Józef Wawrzyniak wszedł do
grona największych bohaterów polskiego szturmu na górę
klasztorną. To właśnie on był pomysłodawcą i jednym z wykonawców
akcji przetransportowania ciężkich dział na wzgórze nr 324.
Dzięki temu pomysłowi można było zapewnić polskim oddziałom,
szturmującym Monte Cassino wsparcie artyleryjskie, ostrzeliwując
zajęty przez hitlerowców klasztor. Fakt ten zdecydował
o powodzeniu
polskiego natarcia… Za
ten właśnie wyczyn Józef Wawrzyniak otrzymał po słynnej bitwie
order Virtuti Militari i mógł cieszyć się krótką chwilą
żołnierskiej chwały…
Potem,
po zakończeniu wojny, nasz bohater zmagał się z prozą życia.
Zdecydował się wrócić do Polski w 1947 r. Nie było już wtedy
gniazda „Sokoła” w Lasku. We wsi zapomniano o jego zasługach.
Wawrzyniak zamieszkał na poznańskiej Wildzie. Do końca życia
starał się kultywować pamięć o Polakach walczących pod Monte
Cassino. Zmarł 4 listopada 1980 r. Został pochowany na cmentarzu
parafialnym w Wirach, obok swoich przodków z rodziny
Wawrzyniaków.. Pośmiertnie, w 1992 r., nadano mu wstęgę
błękitno- czarną Kawalera Orderu Virtuti Militari w rocznicę
powstania tego orderu. Miasto Luboń nigdy oficjalnie nie uczciło
pamięci Józefa Wawrzyniak.
Opr. I. Szczepaniak
(foto.
arch. redakcji.)
Na
zdjęciach:
1.Józef Wawrzyniak jako prezes T.G. "Sokół" w Lasku 1932 r.
2.Józef Wawrzyniak wojskowa fotografia legitymacyjna 1940 r.
3.Józef Wawrzyniak (3 z prawej) w Afryce 1941 r.
5.Józef Wawrzyniak za kierownicą łazika na "drodze saperów"
pod Monte Cassino 1944 r.
6. Medale, odznaczenia i odznaki honorowe Józefa Wawrzyniak
|