Co się u nas działo na przełomie wieków.

 

     Koniec XIX wieku źle zapisał się w dziejach ziem polskich pod zaborem pruskim. Nasilała się presja germanizacyjna a pruscy kolonizatorzy, wspierani przez agresywną organizację nacjonalistyczną- "HAKATĘ"-  starali się wykupić ziemię z rąk polskich i zasiedlić ją Niemcami. W tym okresie "żelazny kanclerz" - Otto von Bismarck- chciał wykorzenić polskość za wszelką cenę.(Jego pomysłem był osławiony "Kulturkampf"- czyli bitwa o kulturę, a raczej z kulturą i tradycją polską.) W Wielkopolsce językiem urzędowym i wykładowym w szkołach był niemiecki. Lekcje polskiego dla dzieci polskich odbywały się zaledwie 1 raz w tygodniu (po 1 godzinie) na zasadach przedmiotu nadobowiązkowego! Nawet lekcji religii katolickiej nie pozwolono od 1907 r. nauczać po polsku! (Niemniej, należy przyznać, że ustawowo wprowadzono obowiązek szkolny i w zaborze pruskim właściwie nie było analfabetyzmu.) Germanizacja budziła zdecydowany opór społeczeństwa polskiego, zmuszonego żyć pod zaborem. Ambicją polskiej rodziny było wówczas zachowanie swojej narodowości: wpojenie dzieciom wiary przodków, miłości do bohaterów narodowych i przywiązania do ojczystego języka. Czytywano prasę polską. Śpiewano polskie pieśni w towarzystwach śpiewaczych, doskonalono sprawność strzelecką w bractwach kurkowych i czekano na sposobną chwilę, by wyzwolić się spod zaboru. Ten okres konsolidacji społeczeństwa        polskiego pod pruskim zaborem, jego walki o zachowanie kultury, zbudowanie podstaw gospodarczych i poprawę bytu poszczególnych jednostek- nazwano trafnie- "najdłuższą wojną nowoczesnej Europy". W podpoznańskich wsiach: Luboniu, Lasku i Żabikowie ta wojna także się toczyła! Dla utrzymania języka polskiego abonowano tu "Przyjaciela Ludu" (pierwsze polskie pismo ludowe, wydawane od 1899 r. najpierw we Lwowie, a później w Krakowie), z niego i z katechizmu dzieci uczyły się czytać po polsku. Parafie katolickie stały się w tamtych czasach bastionami polskości. Wokół nich skupiała się polska inicjatywa społeczna a nawet gospodarcza. Parafia rzymsko-katolicka w Wirach, bardzo rozległa, sięgająca od Poznania po Mosinę, obejmowała gromady sołeckie Dębiec, Świerczewo, Żabikowo, Luboń, Lasek, Łęczycę, Puszczykowo oraz Wiry. Przy parafii wirowskiej, w styczniu 1894 r. powstało z inicjatywy Maksymiliana Jackowskiego -Patrona polskich kółek rolniczych, Kółko Rolnicze Wirowsko-Żabikowskie. Pierwszym jego prezesem został proboszcz parafii wirowskiej- ks. dziekan Karol Seichter. Zebrania członków odbywały się w każdą czwartą niedzielę miesiąca, zaraz po sumie, w Domu Katolickim w Wirach. Dzięki pracy oświatowej, organizowanej w kółku rolniczym rosła wiedza fachowa gospodarzy polskich, poprawiał się stan i wydajność gospodarstw rolnych. Wzrastały zasoby finansowe a wraz z nimi możliwości inwestowania w nowości techniczne, ułatwiające pracę na roli. Rolnik wielkopolski dbał o swoją ziemię- to była jego prywatna wojna z  zaborcą. Każdy, kto zaniedbywał się w gospodarskich obowiązkach, zadłużał lub sprzedawał ojczystą ziemię piętnowany był publicznie, jak zdrajca! Sąsiedztwo Poznania ułatwiało okolicznym gminom egzystencję. Do Poznania wożono nie tylko mleko i nabiał, ale także warzywa i owoce z dobrze zaprowadzonych w Luboniu, Lasku i Żabikowie sadów. (Doskonały materiał szkółkarski rolnicy nabywali ze szkółki Denizota w Luboniu.)

W gminie Żabikowo na początku XX wieku w polskich rękach było tylko kilka większych gospodarstw rolnych, kilkanaście drobnych, oraz folwark Cieszkowskiego. Pobliskie złożach gliny i margla eksploatowali niemieccy fabrykanci. Wybudowali oni trzy cegielnie i zatrudniali w nich miejscowych robotników. Bardzo aktywnie działała w Żabikowie pruska Komisja Kolonizacyjna, która zdołała wykupić z rąk polskich znaczne obszary gruntu, pod wzorcowe miasteczko dla osadników niemieckich. Koloniści niemieccy osiedlali się na terenie Żabikowa od 1908 r. Sprzedawano im na kredyt 0,5 ha działki i gotowe plany zabudowań.(W tym samym czasie Polakom nie wolno było stawiać nowych domów nawet na własnym gruncie. Z tego właśnie powodu protestował w wielkopolskich Podgradowicach rolnik- Michał Drzymała, mieszkając z rodziną w wozie cyrkowym. Jego wóz stał się symbolem biernego polskiego oporu.) Dla osiedlających się w Żabikowie Niemców-ewangelików- zbudowano przy rynku szkołę i zbór (w 1928 r. stał się on kościołem parafii katolickiej, pod wezwaniem św. Barbary), a także szpital, prowadzony przez Diakoniski (dziś w obrębie klasztoru Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny.) Tuż przed wybuchem I wojny światowej Żabikowo liczyło 1700 mieszkańców. Dzieci polskie, z gromady sołeckiej Żabikowo i Luboń, uczęszczały do wspólnej szkoły ludowej w Żabikowie (na terenie dzisiejszej Szkoły Podstawowej nr 2, przy ul. Żabikowskiej). Budynek szkolny, niski i kryty strzechą, mieścił jedną salę lekcyjną i mieszkanie dla nauczyciela. Ponieważ trudno było w takich warunkach uczyć kilka oddziałów dzieci w wieku szkolnym, ówczesny sołtys Żabikowa- Michał Hossa- zabronił dzieciom z Lubonia uczęszczać do tej szkoły, mobilizując sołtysa wsi Luboń do rozpoczęcia budowy szkoły ludowej na własnym terenie.

Wieś Luboń była znacznie mniejsza od Żabikowa. Na początku wieku liczyła zaledwie 200 mieszkańców. (Po zbudowaniu fabryk liczba ta wydatnie się zwiększyła, dzięki napływowi robotników.) Przez teren wsi przebiegała ważna linia kolejowa (Poznań- Wrocław),a w sąsiedztwie znajdowała się stacja nosząca od folwarku hrabiego Cieszkowskiego nazwę: "Żabikowo". Wieś nie miała szkoły, ale w 1900 r. polscy rolnicy z Lubonia zbudowali dla potrzeb społecznych Dom Gminny (, obecnie mieszczą się w nim mieszkania komunalne, przy ul. Armii Poznań.) We wsi władzę urzędową sprawował sołtys i 2 ławników. Po otwarciu domu gminnego do rady wsi powołano jeszcze 12 radnych. W 1902 r. pruska Komisja Kolonizacyjna skierowała do sołtysa gminy Luboń (Andrzeja Remleina -potomka osadników bamberskich)- właścicieli fabryki drożdży, poszukujących odpowiednich terenów pod budowę nowoczesnego zakładu produkcyjnego. Sołtys wskazał fabrykantom duży obszar nieużytków, położonych w pobliżu Warty, pośredniczył także w nabyciu gruntu, w zamian prosząc o pomoc przy budowie szkoły gminnej. W 1903r. rozpoczęto budowę fabryki drożdży firmy "Geselschaft Sinner"(Zakłady Zynera). Rok później obok niej rosła już fabryka przetworów ziemniaczanych "Koelmann"(z Piły). W tym samym czasie wybudowano dla wsi szkołę ludową (jest to obecny budynek liceum, przy ul. Armii Poznań.) Po uruchomieniu fabryk drożdży i przetworów ziemniaczanych w Luboniu, rolnicy z Lubonia, Lasku i Żabikowa na miejscu sprzedawali uprawiane na polach ziemniaki i jęczmień. Z fabryk otrzymywali teraz nieodpłatnie wywar, pulpę i wytłoki, którymi karmiono bydło i trzodę chlewną. Miało to korzystny wpływ na stan ekonomiczny sąsiadujących z fabrykami wsi. W lubońskich fabrykach znajdowali zatrudnienie niewykwalifikowani robotnicy, rekrutujący się z mniej zamożnych rodzin rolniczych. Perspektywa uzyskania dobrej i stałej pracy ściągała tu także ludzi z całej Wielkopolski. W gminach rosła liczba mieszkańców, bo robotnicy fabryczni, najczęściej młodzi, wolni mężczyźni, w najbliższej okolicy znajdowali sobie żony i zakładali rodziny. (Fabrykanci lubońscy dbali o fachowców. Zbudowali dla nich całe osiedle mieszkaniowe.(Są to domy przy ul. Armii Poznań i ul. Cyryla Ratajskiego.)

Nowoczesne fabryki, zatrudniające znaczną liczbę pracowników i mające duże znaczenie gospodarcze dla całego zaboru pruskiego, bardzo podniosły rangę gminy Luboń. Z powodu istnienia fabryk (i presji wywieranej na zarząd kolei przez właścicieli fabryk- Niemców żydowskiego pochodzenia) nazwę stacji kolejowej "Żabikowo" zmieniono w roku 1904 na "Luboń". W cztery lata później (1908 r.) Sinnerowie odstąpili część swoich gruntów Moritzowi Milchowi, znanemu producentowi nawozów sztucznych, który musiał swoją poznańską fabrykę nawozów, z powodu jej szkodliwości, przenieść w inne, nie zasiedlone miejsce. Fabryka chemiczna Milcha stanęła tuż nad Wartą, na terenie oddzielonym od wsi Luboń i Lasek starym korytem Warty. Okresowo zalewane starorzecze miejscowa ludność nazywała "Kaczymi Dołami".(Nazwa "Kacze Doły", nadana zbiornikowi wodnemu z powodu pływających po nim znacznych ilości ptactwa domowego, jest przyczyną dziś jeszcze funkcjonującego nieporozumienia językowego. Polską nazwę "Kacze Doły" pruscy urzędnicy zapisywali dosłownie. Po niemiecku pisano: "Katze Doly". "Katze"- znaczy po niemiecku "kot". Polacy, tłumacząc wtórnie zapis, czytali "Kocie Doły" i tak już zostało.) Nad starym korytem Warty dla fabryki Milcha rozpięto nowoczesny, nitowany most kolejowy. Fabryka miała ogromne znaczenie dla przygotowującego się do wojny państwa pruskiego.(Produkowała min. materiały wybuchowe.) Sam właściciel nienawidził Polaków i za antypolskie wypowiedzi został w 1919 r.-po odzyskaniu niepodległości przez Polskę- internowany, a następnie zmuszony do wyjazdu do Niemiec. W 1920 r. właściciele dwóch pozostałych fabryk także sprzedali swoje zakłady polskim przedsiębiorcom. I chociaż zgodnie z kalendarzem wiek XX zaczął się na świecie w 1901 r. to praktycznie dla wsi Luboń, Żabikowo i Lasek nowa epoka zaczęła się dopiero wraz z końcem I wojny światowej i odzyskaniem niepodległości. Wielu młodych ludzi z tych wsi walczyło na krwawych frontach I wojny światowej, w imię cudzej sprawy. Wielu, ze znacznie większym zapałem, wypędzało zaborcę z polskiej ziemi, podczas powstania wielkopolskiego (27. 12. 1918r.). Patriotyzm mieszkańców Wielkopolski zaowocował skutecznym czynem zbrojnym- jedynym w naszych dziejach zwycięskim powstaniem narodowym! Wielkopolanie, a wśród nich żołnierze z Lubonia, Żabikowa i Lasku (wsi dziś stanowiących jedno miasto)- sami wywalczyli swoją wolność, a potem budowali niepodległą Polskę międzywojenną.

I.Szczepaniak